napisał: SARAMAK WIESŁAW ...

TAJLANDIA - grudniowe migawki

4 grudzień:

Po 9,5 godz locie z Budapesztu lądujemy w Bangkoku. Krótka odprawa paszportowa, celna: uśmiech, kiwnięcie głową i już jestem w Tajlandii. Przejście do terminalu krajowego, bilet do Chiang Mai (1900TBT) lot ok. 1 godz. Jest 21.00, noc, paskudnie duszno i gorąco. Taksówka (100TBT) do LEK HOUSE ( 80TBT za noc w jedynce), prysznic w kiblo-łazience i spać.Highslide JS

5 grudzień – CHIANG MAI

Pobudka ok. 700.Za oknem piękny słoneczny poranek. Na dziedzińcu hoteliku kwitnące krzewy, za płotem świątynia z błyszczącą złoceniami chedi. Bajkowo-kiczowaty ale przyjemny obrazek. Stara część miasta otoczona resztkami murów. Dużo świątyń. Na ulicach spory ruch. Nie ma koszy na śmieci ( pewnie dlatego nie śmierdzi ), wszędzie kwiaty i bardzo przyjemny zapach. Ok. 9.00 robi się nieprzyjemnie duszno. Na szczęście co pewien czas pojawiają się chmury, wtedy można odetchnąć. Na dobry początek poszedłem zrobić sobie tajski masaż. Panienka nikczemnej postury prawie mnie połamała tak że czułem się jak obity kołkiem. Później jednak samopoczucie było wspaniałe.

6 grudzień – CHIANG MAI

Chyba coś przedobrzyłem z jedzeniem ( a było takie smaczne ) bo prawie całą noc nie spałeHighslide JSm. Mimo to jadę do DOI SOTEP (tuk-tuk 120TBT ), kierowca to chyba jakiś wariat bo jechał raz lewą raz prawą stroną szosy, do tego w takim tempie brał ostre zakręty że aż mnie zemdliło ( a jedzie się pod stromą górę ).Świątynia naprawdę jak z bajki. Wejście po schodach ( dla leniwych winda ).Dla tych którzy mają nieodpowiedni strój tzn koszulki z odkrytymi ramionami i spodnie z odkrytymi kolanami, wypożyczalnia właściwych strojów. Wewnątrz głównej części świątyni pełno ludzi. Dookoła wszystko kapie od złota. Wszędzie figurki Buddy, większe i mniejsze, szmaragdowe( zielone), alabastrowe , złote, bardzo dużo i bardzo ładne. Po obejrzeniu wszystkiego co bliskie i dalekie pora wracać. Tym razem tuk-tuk 30TBT. Po południu wypad do WIANG KUM KAM ( tuk-tuk 200TBT ) Kierowca trochę błądził ale w końcu trafił. Na miejscu piękny park, świątynia na tyle oświetlona wewnątrz że można robić zdjęcia. W innym miejscu chedi w kształcie piramidy z dużą ilością nisz a w każdej z nich figurka Buddy.

7 grudzień – CHIANG MAI

Highslide JSDopiero minęła 9.00 a już jest niezła parówa. Kolejna wizyta w WAT PRA SUNG, potem czapka na głowę i do WAT SUN DARK. Kompleks z dużą ilością małych i jedną dużą chedi. Wewnątrz wiharu duży posąg Buddy w towarzystwie wielu mniejszych. Gorąco. W oddali na wzgórzu widnieje DOI SOTEP. Kolejny obiekt to WAT UMONG. Daleko za miastem ale spacer całkiem przyjemny. Świątynia to w zasadzie park, na szczęście dużo cienia. Potem do WAT CHAD YOD. Obiekt trochę zniszczony ale inny od oglądanych dotychczas. Kształt głównej chedi jest kopią Macha Bodi w Indiach. Po tak intensywnym dniu wspaniała ryba na kolację. Potem piwo ( 0,6l 40TBT ) i spać. Jutro wyjazd do LAMPANG.


8 grudzień – LAMPANG

Highslide JSPrzejazd pociągiem ( 3kl osobowy 23TBT ) do Lampang trwał 3godz. Po drodze fantastyczne maleńkie stacyjki, zadbane, pełne kwiatów i czyste. Przejazd między wzgórzami porośniętymi dżunglą. KIM HOTEL ( 320 TBT zgroza! ) prawie pusty. Pokój z klimatyzacją. Świątyń sporo jak wszędzie. WAT PHRA KAEO DONTAO w stylu birmańskim szokująco piękna. Później WAT ŚRI CHUM – podobnie. Trochę inaczej z WATSRI RONG MUANG. Z zewnątrz dachy i daszki, na nich następne daszki a wyżej kolejne. Wewnątrz bardzo dużo ozdób. Oczywiście najwięcej posążków Buddy. Czym mniejsze tym wydają mi się ładniejsze. W kącie grupka chłopców, kandydatów na mnichów chichocze oglądając telewizję. Wieczorem na targu żywności kolejna próba nieznanych potraw. Tym razem wypadła pozytywnie tzn bez niespodzianek żołądkowych.

9 – grudzień SUKHOTAI

Highslide JSEkspress do Phisanulok ( 3kl. 88TBT ) spóźnił się tylko godzinę . Potem jeszcze godzinę starą landarą udającą autobus ( 23 TBT ) i jestem w Sukhotai. Jeszcze riksza ( w tutejszych rikszach kierowca siedzi z tyłu co oznacza że w czasie kolizji, pasażer ląduje pod samochodem ) i melduję się w THAI GOEST HOUSE ( 100TBT za jedynkę ). Pokój na pięterku, cicho i przyjemnie. Miasto takie jak inne. Na pobliskim targu był kram ze smażonymi robakami. Wziąłem szarańczę a w ramach promocji dostałem kilka innych robaków. Smak taki sobie, nie można powiedzieć abym za nim tęsknił. Generalnie lepsze są te które mają skrzydła ( trzeba je wcześniej usunąć aby nie właziły między zęby )

10 – grudzień SUKHOTAI

Highslide JSSiedząc rano na sprzęcie obecnym w każdej łazience zauważyłem żabę która nie wiem skąd wylazła. Przeczłapała powoli przede mną i zniknęła w przeciwległym kącie. Po śniadaniu autobusem(10 TBT ) do parku. Bilet ( 40TBT ) i w drogę .Zrobiłem błąd nie pożyczając roweru. Teren bardzo rozległy, pięknie utrzymany, pełen kanałów, stawów i bardzo starych obiektów sakralnych. Dokładając kilka obiektów położonych poza głównym terenem zwiedzania, jest tego na kilka godzin spaceru.

11 grudzień SUKHOTAI

Od rana pada deszcz. Ponieważ dach jest blaszany więc tłucze dość głośno. Po dwóch godzinach przestał i wyszło słonce. Od razu zrobiło się jak w saunie. Wyjazd do SI SATCHANALAI ( autobus 39TBT ). Na miejscu rower (30 TBT za cały dzień ) bez żadnych formalności czy depozytu. Była tylko prośba aby zwrócić przed wieczorem. Oglądane obiekty bardziej zniszczone niż w Sukhotai. Poruszam się w towarzystwie dwóch bardzo uroczych i ,,niezbyt,, urodziwych Japonek. Kiedy pochwaliłem się że próbowałem robaków, jedna z nich nie wiem dlaczego zasłoniła usta i szybko oddaliła się na chwilę. Rowery zostawiamy gdzie popadnie, bez żadnych zabezpieczeń i zawsze były tam gdzie je zostawialiśmy.


12 grudzień LOP BURI

Highslide JSPoranny autobus do Phisanulok bardzo zatłoczony. Pociąg ( 89 TBT ) tak sobie. Przy wjeździe na stację duża figura małpy. Hotel ( 150TBT ) wciśnięty między sklep z akcesoriami dla nowożeńców a zakładem pogrzebowym. Okna i balkony zasłonięte siatką przed wszędobylskimi małpami ( przekonałem się o tym rano ). Obiekty na terenie miasta dosyć zniszczone, muzeum podobno bardzo ciekawe ale akurat nieczynne. Główna małpia świątynia aż roi się od biegających małp. Są wszędzie nie tylko na terenie świątyni. Przymierzałem się do zrobienia zdjęcia, wyjąłem aparat, w tym czasie jedna z małp wskoczyła na mnie i porwała z głowy czapkę. Na szczęście zgubiła ja.

13 grudzień LOP BURI – AYUTTHIA

O świcie wymuszona pobudka.Highslide JS Stada małp biegające po siatkach osłaniających okna nie dają spać. Po śniadaniu do świątyni stopy Buddy. Autobus ( 10TBT ) dojeżdża prawie na miejsce, potem małym motocyklem pod samą świątynię ( 20TBT). Kolejna bajka. Bardzo dużo szczegółów, efektownych zdobień i ciekawych fragmentów. Mało ludzi. W drodze powrotnej wstąpiłem do chińskiej świątyni. Z zewnątrz koszmarny widok, natomiast wewnątrz wspaniałe, bajecznie kolorowe ilustracje chińskich legend. Takich dotąd nie widziałem. Powrót autobusem, kąpiel i do pociągu.
Pociąg do Ayuthia ( 3kl 53TBT ; 2kl 120TBT ) jechał godzinę. Tuk-tuk do Ayuthia Goest House ( 150 TBT za jedynkę ) i odpoczynek tzn jakieś niezidentyfikowane miejscowe specjały i piwo. Spotkałem dwóch sympatycznych Słowaków. Jeden z nich dobrze mówił po polsku. Pochwalił się że jego bilet ( z Pragi ) kosztował 490USD, mój z Warszawy (MALEW) 585USD, po tej informacji wydali mi się mniej sympatyczni. Miasto jak każde inne. Park całkiem, całkiem.

14 grudzień AYUTTHIA

Highslide JSTym razem wynająłem rower ( 30TBT + paszport ). Park bardzo rozległy, inne obiekty położone poza terenem starego miasta dosyć daleko porozrzucane. Niemiła niespodzianka to konieczność kupowania biletów ( 30TBT )do każdego obiektu oddzielnie. Objechałem całe stare miasto, obiekty dosyć ciekawe chociaż bardzo zniszczone. Najciekawsza WAT NA PHRA MANE z posągami Buddy w koronie. Poza miastem WAT KHAO THONG – olbrzymia biała chedi z której widok na całą okolicę. W innej części miasta WAT YAI CHIGAMONGHAM z posągiem leżącego Buddy i wieloma innymi bardzo ciekawymi elementami. Potem jeszcze pałac księżniczki która utopiła się bo kogoś nie chciała (to nie Wanda ) i do hotelu. Wieczorem koncert folklorystyczny i to wszystko.


15 grudzień AYUTTHIA – NAKHON RATCHASIMA

Beznadziejna podróż pociągiem osobowym ( 39TBT ) ponad 4godz przez monotonny smutny krajobraz. Na szczęście nie było słońca więc upał nie dokuczał. TOKYO HOTEL ( 180TBT ) dosyć ponury, płatny z góry.

16 grudzień NAKHON RATCHASIMA

Highslide JSKoszmarna noc.Za oknem hałas, nie mogłem zasnąć, za to zatłukłem dwa duże chrząszcze. Rano autobus do BAN TAKO, ponad 2godz (40TBT ). Na miejscu nie ma riksz tak jak to pisze w przewodniku. Są za to motocykle ( 450TBT ) do obu świątyń. Pierwsza świątynia położona jest na szczycie wygasłego wulkanu. Strome podjazdy tak że mała Honda ledwie dawała sobie radę wioząc mnie i chudego kierowcę. Ale warto było. Wszystko inne i wszystko fajne. Po powrocie zmiana hotelu ( tańszy i przyjemniejszy ). Po zainstalowaniu się zaproponowano mi relaks w towarzystwie. Obleśna portierka zaproponowała siebie ( brrrr...). Wolałem piwo,..... duże piwo.

17 grudzień NAKHON RATCHASIMA

Po śniadaniu wyjazd ( autobus 26TBT ) do PI MAI. Świątynia mała, ładnie odrestaurowana i bardzo sympatyczna. Ludzi niewielu może dlatego że jest bardzo gorąco i bardzo duszno. Jeszcze spacer do największego drzewa w Tajlandii ( figowiec ) i powrót do hotelu. Wieczorem wybrałem się do mini parku w okolicy pomnika bohaterskiej Tajki, która dawno temu uwiodła armię laotańskich najeźdźców. Oczywiście później wyrżnięto ich. Sporo panienek zajmuje się pierwszą częścią wyczynu bohaterki z pomnika. Proponują pak-pak, cokolwiek to znaczy, kojarzy się jednoznacznie.Highslide JS

18 grudzień BANGKOK – PRECHAUP KHIRI KHAN

Tym razem zafundowałem sobie samolot do Bangkoku ( 660TBT ). Tak więc zamiast tłuc się kilka godzin pociągiem lub autobusem, leciałem ok. pół godziny. W samolocie ( Boening 737) było najwyżej 20 pasażerów. W Bangkoku potwierdziłem bilet powrotny i po 5 godzinach jazdy ekspresem (138 TBT) przyjechałem do Prechaup Khiri Khan. Hotel ( 180TBT) całkiem przyjemny.

19 grudzień PRECHAUP KHIRI KHAN

Małe senne ale sympatyczne miasto. Na szczycie nadmorskiej skały bardzo malownicza świątynia. Puste plaże, mało ludzi w sam raz na lenistwo tzn wypoczynek.


20 grudzień HUA HIN – PHETCHABURI

Planowałem całodniowy wypoczynek. Niestety od rana duże zachmurzenie, gorąco i duszno. Tak więc wyjechałem do Hua Hin ( autobus 50TBT ). Miasto delikatnie mówiąc beznadziejne i nudne. Wszystko pod zagranicznych turystów. Na plaży niewielu ludzi może dlatego że nie ma słońca. Morze wyrzuciło sporo zdechłych półmetrowej średnicy meduz.Highslide JS Wyglądały (zdechłe meduzy ) zdecydowanie lepiej niż turystki-toples leżące na plaży. Po południu wyjazd do Phetchaburi.

21 grudzień PHETCHABURI

Ranek pochmurny ale za to przyjemniej się szło na szczyt wzgórza gdzie są: pałac królewski (taki sobie), chedi i świątynia. Wszystko ładne z daleka. Po drodze jakaś bystra małpa porwała mi butelkę z wodą, chciałem odebrać ale rząd dużych wyszczerzonych zębów ostudził mój zapał. Jeszcze wypad do pobliskich świątyń ( w tym jedna z białymi dachami ) i to wszystko w Phetchaburi. Potem już tylko przejazd do Nakhon Pathom ( 22TBT )

21 grudzień NAKHON PATHOM

W samym mieście jest w zasadzie jeden obiekt godny uwagi. To olbrzymia chedi ( największa w całej Tajlandii ). Rzeczywiście ciekawa.Highslide JS Głównie jednak jest to miejsce z którego jeździ się do DAMNOEN SADUAK na wodny targ. Tak też zrobiłem. Wyjazd przed świtem tak że na miejscu byłem przed 8.00. Wystarczająco wcześnie aby spokojnie bez tłoku dojść brzegiem kanału do głównego miejsca targu ( ok. 2km ). Widoczki dosyć ciekawe. Handlujących z łodzi niewielu. Ok. 10.00 zaczyna się najazd turystów. Najczęściej wynajmują łódź i pływaja po kanałach. Oczywiście z poziomu łodzi nie widać wody. Ponieważ turystów jest zdecydowanie więcej niż kogokolwiek innego fotografuja zawzięcie siebie nawzajem. Generalnie jest to cyrk dla turystów. Około południa powrót do hotelu i przejazd do Bangkoku.

22 grudzień BANGKOK

Do Bangkoku przyjechałem autobusem klimatyzowanym ( 34 TBT ). Bardzo niedobry pomysł. Przed wyjazdem temperatura 32stopnie, w autobusie 19 stopni, po wyjściu z autobusu 30 stopni, przejazd taksówką klimatyzowaną ok. 1 godz. ( 100TBT ) 20 stopni, po wyjściu znowu 30stopni. Takich termicznych kopniaków mój organizm nie wytrzymał. Dostałem tak paskudnego kataru jak chyba nigdy dotąd. FF GOEST HOUSE ( 150TBT) bardzo skromny ale wystarczy.


23 grudzień BANGKOK

Highslide JSCałą noc męczył mnie katar. Po śniadaniu na przystań tramwajów wodnych ( 8TBT ) i do WAT PO .Po drodze ładne widoki nadbrzeżnej części miasta. WAT ARUN absolutnie nie do przebicia. Wat Po to przytłaczająca swym pięknem ogromna ilość szczegółów i oczywiście leżący Budda. Kawałek dalej pałac królewski. Olbrzymi tłok ale warto ( bilet 200TBT ) . Myślałem że zobaczę coś jeszcze ale tak wielka ilość wrażeń wystarczy na cały dzień.

24 grudzień BANGKOK

Dzisiejszy dzień to objazd po innych na ogół rozrzuconych po mieście obiektach. A więc po kolei: WAT ARUN –perełka godna najpiękniejszych określeń, MUZEUM BAREK KRÓLEWSKICH –takie sobie ( na filmie wyglądaja lepiej ), LAK MUANG – trochę dziwne, WAT RAJNADDA –szkoda że w remoncie, ZŁOTA GÓRA – wysoko ale smog przesłania widok, WIELKI BUDDA – duży ale niezbyt ciekawy.
Highslide JS Wieczorem wybrałem się do rozrywkowej części miasta tzn na SOI COWBOY. Miejsce jak wiele tego typu. Ponieważ są święta więc panienki zachęcające do korzystania z rozrywki są w strojach św.Mikołaja. Są to bardzo, bardzo skąpe stroje, poza wielką czapą. Wszelkie działania sprowadzają się do wyciągnięcia jak największej ilości pieniędzy od klientów. Oferuje się tańce, występy i dużo, bardzo dużo alkoholu ( bardzo drogiego alkoholu ). Zaliczyłem kilka klubów, kilka drinków i kilka piw. Ogólne wrażenie dosyć smutne. Panienki ( a jest ich bardzo dużo ) próbują wszelkimi sposobami zainteresować klientów swoja osobą. Zapraszają do pokoju za 400TBT . Wracając późną nocą ''zaatakowała ''mnie inna niezrzeszona panienka, złapała za .....jednocześnie dyskretnie wkładając rękę do kieszeni. Ponieważ byłem na to przygotowany, niczego nie ukradła. Potem już tylko spać.

25 grudzień BANGKOK

Dzień przebumelowany. Jakiś smutny pewnie dlatego że żal wyjeżdżać z tak pięknego kraju. Wieczór bardzo duszny i gorący. Jest pół godziny po północy, na zewnątrz 27 stopni, startujemy. Kolejna bajka dobiegła końca.



wróć na początek strony